O prezydencji polskiej w Radzie UE

O ile nie będziemy świadkami politycznego trzęsienia ziemi (np. z powodu działań Węgier), to 1 stycznia 2025 roku Polska obejmie prezydencję w Radzie UE. Powszechną wiedzą jest, że będzie ją pełnić przez pół roku. Mniej znany jest fakt, że zgodnie z Traktatami państwa członkowskie, które sprawują prezydencję po sobie, współpracują w grupach po trzy. Oznacza to, że oprócz priorytetów prezydencji polskiej, Polska będzie musiała wypracować także wspólne postulaty razem z Danią (której prezydencja nastąpi bezpośrednio po polskiej) oraz kolejnym Cyprem. Tak wyznaczony plan działania wymaga wspólnego ustalenia celów i tematów, którymi Rada będzie się zajmować przez 18 miesięcy. Oznacza to, że wpływ Polski na kierunek prac Rady Europejskiej znacząco przekroczy sześć miesięcy.

Dziś obowiązuje (od czerwca tego roku) plan sporządzony przez trójkę w składzie Hiszpania-Belgia-Węgry. Zakłada, że kluczowym celem tych państw jest zwiększenie odporności i strategicznej autonomii Unii Europejskiej. Wyznaczając środki do osiągnięcia tego celu próbowano łączyć wodę z ogniem. Niesporna jest potrzeba wzmocnienie bazy przemysłowej, przy pomocy transformacji zielonej i cyfrowej (obejmującej oczywiście m.in. usuwanie barier). Trudniej jednak jednocześnie zapewniać partnerstwo międzynarodowe oraz asertywność w obronie interesów UE, w oparciu o europejskie wartości. Także wzmacnianie społecznego wymiaru Europy i stawianie czoła wyzwaniom geograficznym nie będzie proste, co widzimy choćby po dyskusji związanej z imigracją w Europie.
Zadanie, przed którym stoi polska prezydencja dodatkowo utrudnia znaczące zróżnicowanie charakterystyki krajów, które wchodzą w skład trójki razem z Polską. Problemy rozwiniętej i socjalnej Danii oraz malutkiego i w pełni zurbanizowanego Cypru są zupełnie inne, niż agrarnej i graniczącej z Rosją Polski. Warto więc już dziś intensywnie prowadzić przygotowania nie tylko po stronie rządowej, ale i społecznej.